"Deszcz kontra biegacze czyli XVIII bieg pokoju w Rumi"2002
Dodane przez hekajek dnia 11 grudzień 2006 15:55:42
Niedziela, godzina 10.30 a ja nie wiem co mam ze sobą zrobić. Za godzinę mamy imprezę do obstawienia a tu ani ludzi ani sprzętu. Dzięki bogu istnieję telefony(Bell na prezydenta). Przy pomocy kolegi sprzęt został przywieziony.Zostało to okupione(to przywieźienie żecz jasna) Moim włamaniem się do OSP przez lufcik w oknie,a potem rozwaloną kolumną w samochodzie kolegi(przepraszam na forum). Na dodatek lało niemiłosiernie.Zaczęło się jednym słowem fatalnie.
Rozszerzona zawartość newsa
Lepszy był półmetek i końcówka. Dzisiejsze "obstawianie" bardziej bym nazwał "wielka improwizacja". Kiedy już byliśmy na MOSiR-że pogoda sie jescze bardziej zepsuła. Dlatego na pytanie pani Joli z tegoż to obiektu sportowego -" Dlaczego nie stoimy na dworze i nie pilnujemy startujących?" Spojżałem ja na Gosię K. ona na rat. med Roberta i ..... i nic nie odpowiedzieliśmy. Gosia tylko później powiedziała pod nosem że przecież my jesteśmy z PCK a nie z WOPR-u. Mieliśmy pomieszczenie zlokalizowane na starym MOSIR-że (Nawet Asertywna nas znalazła) Wychodziliśmy na tak zwane Lotne patrole podczas biegów ale tak padalo że i tak staliśmy przy budynku. Co tylko ktoś wychodził to zaraz wracał z wnioskiem:-"EEeeee.. tu jest cieplej i bardziej sucho!" BA nawet obsluga karetki doszła do takiego wniosku(czyżby im dach przeciekał?) W ciągu 3 godzin przytrafił się 1 przypadek, którty został profesjonalnie obsłużony. Zmarźnięci po 3 godzinach rozeszliśmy sie do domciów.

Ja ze swojej strony dziękuję Gosi Kalkowskiej (że jej się chciało), Robertowi Boguszewskiemu )że nie obskubał nas tak do końca) obsłudze karetki (dzięki którym było nas więcej) i Asertywnej (która przyszła o12.30 ale przyniosła kanapki - i to się liczy)

Bart