20 września (piątek) o godzinie 18.00 zjawiłam się w OSP w Wejherowie. Tam umówiona byłam z Kasią. Okazało się, że do rodzeństwa Paupów zwala się większa ekipa, ale tylko na wieczorne pogaduchy. Do legendarnego już Orla pokulaliśmy się autobusem. Miła okolica, zieleń, świeże powietrze, prawie całkowita cisza – nie jak na blokowiskach. Na miejscu przywitała nas przesympatyczna Mama Kasi i Bartka, która często z nami później przebywała, co nas bardzo cieszyło. Kasia zaprosiła nas do swojego pokoju, w którym pewne osoby dokonały małego przemeblowanka. Wczesnym wieczorem w składzie osób 10 oglądaliśmy jakąś dziwną komedię, objadaliśmy się różnej maści ciasteczkami, chrupkami i paluszkami, piliśmy soczki owocowe, mocne kawy ;) i rozmawialiśmy mniej lub bardziej poważnie. O którejś tam godzinie zmyło się 6 osób.
Późnym wieczorem Kasia, Gosia i ja zajęłyśmy się obieraniem ziemniaków (a obierki wcale nie były za grube…). Tu chciałam podziękować Kasi za pokrojenie mojej partii warzyw :) Po zakończeniu prac ręcznych przyszedł czas na pogaduchy o obozie, książkach, szkołach, kursach pierwszej pomocy itd. Chciało nam się „troszkę” spać, więc podreptaliśmy z kuchni na pięterko. Bartek zaprosił nas do swojego pokoju na oglądanie kolejnej dziwnej komedii… Jej zakończenia dowiedziałam się dopiero następnego dnia, bo w połowie poległam i zasnęłam z głową na szafce… Kasiu – dzięki za kocyk. Obudziły mnie dziewczyny, oznajmiając, że film już się skończył. Grzecznie poszłyśmy się umyć i lulać.
Obudziłam się około 10.00. Gosia już dawno nie spała, Kasia też, Bartek pojechał na szkolenie do Krokowej. Tylko ja taki śpioch się jeszcze wylegiwałam ;) Kasia wyszła na przystanek po Ankę G. Zrobiłyśmy sobie przepyszne śniadanko :) Zaraz po nim zabrałyśmy się za KNEDLE. Naszą pracę można podzielić na kilka faz (udokumentujemy to potem fotkami):
1) mycie śliwek i obieranie ich z pestek 2) zrobienie ciasta
3) zrobienie buźki…
4) zawijanie śliwek w ciasto (czyli tworzenie surowych knedli)
5) liczenie knedli ;)
6) gotowanie knedli
7) JEDZENIE KNEDLI :)
Podczas wykonywania tych wszystkich czynności naprawdę wiele się działo. Nie tylko ze względu na 3 biegające kociaki i psa… Co chwilę robiliśmy sobie fotki przy pracy. Podczas tworzenia knedli Kasia wyskoczyła z tekstem, że jedna z moich klusek jest… za gruba!! Ten koszmar chyba nigdy nie minie… Nie obeszło się też bez niekontrolowanych wybuchów śmiechu =). Ciekła nam ślinka na samą myśl o obiadku, szczególnie wygłodniałemu Bartkowi ;) Niemałe problemy mieliśmy z policzeniem knedli. Bartek oznajmił nam, że jest ich ponad 150. Nikomu nie chciało się w to wierzyć. W rezultacie okazało się, że mamy ich dokładnie… 188!! Około godz. 16.00 zasiedliśmy do stołu wraz z rodzicami. Oczywiście po uprzednim umyciu rączek brudnych od ciasta i otrzepaniu się z kilogramów mąki ;) Wcinaliśmy knedle polane śmietaną i posypane cukrem… pychotka, aż nam brzuszki rosły. Przy obiadku oglądaliśmy kultową Seksmisję ;) Niestety zaraz po jedzeniu Ania, Gosia i ja musiałyśmy zbierać się do domku. Każda z nas zabrała jeszcze po siateczce knedli, aby skonsumować je dnia następnego.
Knedlowa impreza była naprawdę świetna! A ci, którzy nie przyjechali niech żałują.
Na koniec chciałam podziękować Kasi i Bartkowi za bardzo miłą gościnę :)
Kasia G. vel Złotówka vel „3,5” slonko-84@wp.pl
|