Chyba się powtórzę i znowu napiszę, że i ta impreza zaczęła się dla mnie na Dworcu w Gdyni Głównej. Tutaj to bowiem czekałam z Łukaszem W-R. na ludzi w Pruszcza Gdańskiego oraz na Olę z Kwidzyna i Krzyśka z Tczewa. Tradycyjnie nie obeszło się bez dzikich krzyków i chóralnych śpiewów. Do Rumi zabraliśmy się SKM-ką. Lepiej nie pisać co za numery tam odchodziły… Do szkoły doprowadził nas pewien bardzo miły młodzieniec (pozdrawiam :). Okazało się, że musimy poczekać na placu przed szkołą, bo przyjechaliśmy za wcześnie… W końcu weszliśmy do środka. Tam przydzielono nam dwie sale do spania, oddzielnie dla dziewczyn i chłopaków (szkoda ;). Potem były zakupy, krótkie zwiedzanie szkoły i spotkanie organizacyjne. Tradycji musiało stać się zadość, więc przed kolacją poszliśmy popykać w nogę (czyli pograć w piłkę nożną ;). Wymiarowe boisko, nieślizga nawierzchnia i wspaniałe bramki dodatnio wpłynęły na styl naszej gry. Była ona też bardzo delikatna (pomijam tutaj fakt, iż siniaka na ręce mam do dzisiaj…). Rozgrzani, susi i pachnący poszliśmy na kolację.
Od posiłku do późnych godzin wieczornych mieliśmy zajęcia. Wyglądały one tak: podzieleni na kilkuosobowe grupy przechodziliśmy rotacyjnie do kolejnych 4 punktów. Tam omawialiśmy postępowanie, a właściwie najważniejsze czynności wykonywane w danych przypadkach. Miało to na celu zwrócenie naszej uwagi, jako instruktorów, na to jak oceniać naszych kursantów. Takie same zajęcia mieliśmy także w sobotę przed obiadem. Przerabialiśmy część elementów kursu podstawowego, czyli: rany (także rana kłuta klatki piersiowej i wytrzewienie), osoba nieprzytomna, PPŻ, złamania, zakrztuszenie (osoba przytomna i nieprzytomna), uraz kręgosłupa, nagłe zachorowania (epilepsja, omdlenie, ból w klatce piersiowej) oraz krwotoki (zew. i wew.).
Po piątkowych zajęciach (a była już noc…) ponownie pokierowaliśmy się w stronę sali gimnastycznej, by polatać za piłką, która częściej niż o parkiet obijała się o nas, o sufit, ściany i kibiców… Potem kąpiel w umywalce, śpiwór i rozmowy do upadłego (ja poległam po pół godziny).
Sobota zaczęła się dla mnie robotą publiczną w kuchni. Przedpołudnie wypełnione było w/w zajęciami. W międzyczasie turystyka (pobliski sklep) i rekreacja. Wszyscy niecierpliwie czekali na danie łowne dnia – spaghetti ! Szkoda, że nie starczyło na dokładki… No ale można było liczyć na osoby, które wzięły sobie więcej i chętnie odstąpiły troszkę makaronu (dzięki Bartek ;). Zaraz po obiedzie podzieleni na dwie duże grupy, ustalaliśmy przykładowy egzamin. Ćwiczyliśmy go na drugiej grupie. Egzamin miał formę rotacyjnych scenek. Przypominał zawody, jednak stosowaliśmy ogólną ocenę w skali 3-5 oraz „niezaliczone”. Egzamin dla członków pierwszej grupy odbył się w sobotę popołudniu, zaś dla drugiej w niedzielę rano. Wieczorem graliśmy w „sąsiadów”. Zabawa była naprawdę bombowa, można było nie wyrobić ze śmiechu ! Potem przyszedł czas na ćwiczenie kompromisu, czyli „Historię Rzeki Krokodyli”. Osoby, które odpadły miały czas na pogawędki. Potem pograliśmy w siatę („Co to jest korbka?”). Po nocnej iskierce dowiedzieliśmy się, że jest propozycja zorganizowania wspólnego Sylwestra! Byłoby wspaniale, gdyby ta impra doszła do skutku!
Dzień ostatni – niedziela. Egzamin w formie scenek. Niedobitki zostały i posprzątały szkołę. Po mniej lub bardziej oficjalnym pożegnaniu poszliśmy „prosto” na dworzec w Rumi. Trochę hałasu w SKM i pożegnanko, chlip ;(
Dla mnie wrześniowe warsztaty dla instruktorów okazały się bardzo przydatne, ponieważ już od 8.X rozpoczynam prowadzenie kursów I pomocy w mojej szkole (IV LO Gdynia). Pomagać mi będą – Ania, Martyna i Łukasz, którzy również brali udział w owych warsztatach.
Kolejne spotkania: oficjalne – przedprzedzawody w Pruszczu Gdańskim / nieoficjalne – zjazd Cieciorkowców 14.X w Gdańsku.
Złotówka slonko-84@wp.pl