Przede wszystkim trzeba na wstępie zaznaczyć,że zaczęliśmy tą pracę w skromnym składzie-w większości wymęczonym, gdyż prosto z HOFu-gdzie na brak zajęcia narzekać jak co roku nie można było. Ale z dnia na dzień było coraz lepiej i na sam koniec żałowaliśmy, że tak szybko nam minęło. Dodatkowo praca podczas JWOC była wymagająca ze względu na miks narodowości, kultur i języków-czasem bywały małe problemy z porozumieniem i jak już żadne inny język nie skutkował to pozostawał nam nieoficjalny "migowy" w większości przypadków zrozumiały dla każdego. Przy czym bywało śmiesznie. Jak to na sportowej imprezie bywa większość urazów dotyczyła zadawnionych i teraz przypomnianych na nowo kontuzji-a były to zazwyczaj urazy stawów skokowych i kolanowych, choć zdażały się też i poważniejsze sprawy. W czasie tego tygodnia dyżurów odwieźliśmy 1 osobę do szpitala a kilka innych skierowaliśmy na SOR z wykorzystaniem ich własnego transportu. Łącznie udzieliliśmy pomocy 55 razy. Każdego dnia w punkcie medycznym pracowało 7 osób. Dyżurowaliśmy po 8-9 godzin dziennie, za wyjątkiem piątku i wtorku, kiedy to organizatorzy pomyśleli także o nas i pozwolili nam choć spróbować odespać Opener'a:)
Za obecność, wsparcie, miłą atmosferę oraz dobre humory dziękuję w szczególności:
-Monice, Eweli, Asi B. i Asi K., Dorocie, Marysi, Grażce, Oli A. i Oli K., Patrycji, Kamilowi, Damianowi, Karolowi (za to,że spadł z nieba we właściwym momencie:)
-oraz kierowcom karetki Szymonowi i Markowi (za wspólne śniadania i pomarańczowe worki:P)
Karolina
|